Pierwsze kapitanowanie na Zawiszy-BLOG

    Pierwsze kapitanowanie na Zawiszy.​

   Rejs 19-24.11.2013 Gdynia – Port MW Oksywie – Visby – Kalmar – Gdynia

blog1

  • 19 listopada 2013

Rejs rozpoczęty. Dziewiczy, wymarzony i wyśniony.

Pierwszy manewr, odejście od nabrzeża z portu Prezydenta w Gdyni. Szpring dziobowy pomocniczy, obłożony na przeciwległe nabrzeże już jest.
Rozpoczęcie manewrów portowych. Komenda na oddanie szpringu dziobowego, następnie cumy rufowej. Wszystkie ręce do lin. Wybierać szpring dziobowy. Razem, razem….. Dziób pomału odchodzi od nabrzeża. Wszyscy z wachty I i II wspólnie pracują. Nikt nie narzeka, a wręcz odwrotnie uśmiech na twarzy młodych ludzi zagościł.

Zawisza odszedł już na odpowiednią odległość od nabrzeża. Komenda: „Oddaj szpring dziobowy!”, „Oddaj szpring rufowy”, „Desant na pokład”. Delikatny brzdęk telegrafu i BWN (bardzo wolno naprzód)… Bandera wciągnięta, płyniemy.
Dzisiejszym celem jest port MW, płyniemy więc po wewnętrznej stronie falochronu, mijając pomału basen III i wejście centralne. Kilka minut i cel nasz osiągnięty.

Cumowanie lewą burtą, tą przez niektórych nazywaną „gorszą” dla Zawiszy. Jeszcze tylko CW (cała wstecz), żeby pierwsze cumowanie nie zakończyło się przybiciem ze szkodą dla statku. Cumy i szpringi obłożone. Tak stoimy.
Zbiórka załogi na nabrzeżu, „W dwu szeregu zbiórka!”, informuje doniosłym głosem Rafał, oficer III wachty. Nikt nie zastanawia się o co chodzi. Każdy wie, gdzie ma stanąć. Przecież to młodzi ludzie, harcerze, harcerki i kandydaci na przyszłych wojskowych.

Idziemy wszyscy razem do Akademii MW, zwiedzić uczelnię, wejść do łodzi podwodnej Kobben oraz na ORP Gen. Puławski.

[ezcol_1half]blog3[/ezcol_1half] [ezcol_1half_end]blog2[/ezcol_1half_end]

A i mi się udało spotkać ze znajomymi twarzami, przemiłym panem „I” i czarującym panem „T”.

Wieczorem manewry odejscia od nabrzeża, mijamy główki wejścia północnego, kurs na Gotlandię…

  • 20 listopada

Zbliżamy się do Gotlandii, wiatr umiarkowany, dzięki czemu mogliśmy odstawić silnik. Żeglujemy bajdewindem z prędkością dochodzącą nawet do 6 węzłów. Bomkliwer, kliwer, sztafok, grotsztaksel,bezansztaksel, bezan (Bk, K, Sf, Gs, Bs, B) pracują jak trzeba.

Jednak wszystko co dobre szybko się kończy. Po 2000 wiatr zelżał, prędkość nasza również spadła do niecałych 3 węzłów.

Spokojna żegluga pod żaglami nam nie straszna, płyniemy więc dalej. Decyzję o uruchomieniu silnika przesuwamy w czasie. Po wachcie kapitańskiej, kończącej się o 2400, zadecyduję, czy zbudzić Ryszarda, naszego chief’a mechanika.

  • 21 listopada

Północ minęła, wiatr zelżał, nasza prędkość spadła, decyzja została podjęta. Jeden długi dźwięk, alarm do żagli. Żagle w dół i teraz silnik nas napędza.
Dystans do Visby z każdą godziną maleje. Przed 0500 pobudka załogi, alarm manewrowy. Przygotowujemy cumy, szpringi i odbijacze.

Krótka chwila i już stoimy przy nabrzeżu w porcie Visby.

Załoga dzielna, nawet powieka nie zadrżała im podczas porannej pobudki ;)

Ten kto mógł poszedł jeszcze w kojo spać. Sen krótki, bo przecież o 0800 podniesienie bandery. Dla niektórych nieco dłuższy, nawet Maciek nasz Chief zaspał i nie stawił się na podniesieniu bandery. No cóż… Przecież miał psią wachtę i zaspanie można mu jednorazowo wybaczyć ;)

Harmonogram w porcie podobny jak w morzu. Najpierw pyszne śniadanie przygotowane przez naszego Kuka, Złotego i wachtę kambuzową, później rejony, dzięki którym nasz Zawisza nie obrasta w brud. Chwila relaksu też się znajdzie, tym razem nieco aktywniejsza. Załoga wyruszyła zwiedzić miasteczko. Piękne, historyczne, nawet w mżysty dzień ukazuje swoją wyjątkowość. Ciche, spokojne, malownicze domki, przepiękna katedra oraz ruiny…

Rejs szkoleniowy, to nie tylko nauka pracy przy linach i żaglach, to również krótki wstęp do ceremoniału morskiego, historii morskiej żeglugi, genezy szant jak również historii naszego żaglowca Zawiszy Czarnego. Popołudniowe spotkanie szantowo-historyczne bezbłędnie zostało przeprowadzone przez Rafała i bosmana Krzysztofa.

Opowieści śpiewem przybliżą każdemu najciekawsze wątki zapisane w życiu marynarza i żeglarza na morzu.

Po krótkim wstępie historyczno-przygodowym czas przyszedł również na strawę fizyczną. Kolacja minęła bardzo szybko, trzeba było się przecież szykować do wyjścia z portu.
Manewr spokojny, choć Rysiu pogroził mi palcem. Rzecz zrozumiała, kto jak kto, ale Ryszard opiekun żaglowca nikomu nie pozwoli go skrzywdzić. Tym bardziej silnika z U-boota, który jest teraz sercem naszego Zawiszy…

Żegluga w kierunku Kalmaru przebiegła na żaglach wspartych nieco silnikiem. Po drodze wymijanie ze statkami, oczywiście w bezpiecznej odległości. Każdy w zadanym kierunku, jeden płynący do St. Petersburga inny do niezidentyfikowanego przez nas miasta, bądź też regionu. Blisko Olandii minęliśmy się z promem pasażerskim, który zmierzał do Visby, które my już zostawiliśmy daleko za rufą.

  • 22 listopada

Mila za milą przybliżamy się do punktu docelowego, szwedzkiego Kalmaru. Miasta z przepięknym zamkiem, w którego przebudowę włączyła się również dynastia Wazów.

Krótko po śniadaniu udało nam się zacumować do nabrzeża. I to ze śpiewem na ustach :) Plan dnia wyglądał podobnie, do każdego poprzedniego. Czyli najpierw obowiązki, później przyjemność zwiedzania miasta.

Radosny rejs, każda wolna chwila zagospodarowana jest na śpiew.

Z Kalmaru wypływamy wieczorem pod osloną nocy. Ciemno i głucho…

Minąwszy cypel Olandii stawiamy żagle, wiatry dogodne dla bryfoka (Bf), jedynego żagla prostokątnego, który uskrzydla Zawiszę.

Zawisza pod pełnymi żaglami, bajeczny widok.

[ezcol_1half]blog4 [/ezcol_1half] [ezcol_1half_end]blog5[/ezcol_1half_end]

  • 23 listopada

Kapitan w spokoju nie potrafi spać, co chwilę wyrywana ze snu spogladam na komputer, czy aby na pewno płyniemy w dobrym kierunku z daleka od lądu i nieprzychylnych przeszkod nawigacyjnych, nawet tych znajdujących się w stałym ruchu.

Przeczucie mnie nie zawiodło, wyrwana ze snu powędrowałam w pidżamie szukać Chief’a. Prędkość żaglowca spadła, wiatr nie zelżał, ale zmienil kierunek co jest grane, gdzie jest Chief?
No tak na dziobie walczą z fokiem (F), który podczas stawiania zaciął się na omegach. Z okrzyków wynikało, że uparty żagiel nie chce ani się „postawić”, ani spaść w dół. Jednak słowa „gdzie jest kontrafał?” bardzo mnie zaniepokoiły.

Chief szuka liny, a załoga próbuje zrzucić niesforny żagiel. Wdrapałam się na ponton, aby własnymi siłami wesprzeć załogę, jednak nic z tego nie wyszło.

No dobrze… szukają kontrafału, przecież on ma swoje stałe miejsce tak jak wszystkie inne liny na żaglowcu. Przy naglu go nie ma, człowieka przy linie też nie ma. Czyli wynika z tego, że został zdjęty z nagla i nie przypilnowany.

Krótki rekonesans, wzrok zawieszony w górę i….. i oko kapitańskie dostrzegło linę, której nikt nie pilnował. Trzy szybkie pociągnięcia i fok został zrzucony.

Chief uradowany, że dali sobie radę, a ja do niego jednoznacznie macham z lina w ręku. „Ale jak to?” pytanie Chiefa.

Uśmiech załogi, uśmiech Chiefa i mój komentarz „I właśnie od tego są kapitanowie”. I z uśmiechem stwierdziłam, że i ja się przydaję na tym żaglowcu :)

Rozwiązaliśmy problem, fok ponownie powędrował do góry. Sztafok również. O bryfoku już na tym rejsie nie mamy co marzyć, kierunek wiatru na tyle się zmienił, że trzeba było pożegnać ten żagiel.

Uspokojona powędrowałam do koi.

Rano śniadanie, rejony i czas wolny.

Po południu żegluga się trochę spowolniła, trzeba było wesprzeć się silnikiem.

Wieczorny posiłek zjadłam z załogą szkolną w kubryku. Bardzo miło jest dostać zaproszenie od tak fajnej załogi ;)

  • 24 listopada

ETA (szacowany czas przybycia) do Gdyni to ok 0300 24 listopada. Czyli cumowanie po ciemku w porcie macierzystym, cały rejs zapisany był cumowaniem pod osłoną nocy.

Cumujemy w Basenie Prezydenta, ostatnie słowo do załogi i choć na krótką chwile jeszcze do koi.

Jednak nie można zapomnieć o najważniejszym. Podziękowania dla załogi zawodowej i oficerów. Taki zwyczaj, taka tradycja, bardzo ważna, o której nie można zapomnieć.

Pobudka przed ósmą. 0800 podniesienie bandery razem z Błyskawica i Darem Pomorza.

Śniadanie, ostatnie rejony na tym rejsie i o 1030 wędrujemy zwiedzić ORP Błyskawica. Korzystając z gościnności załogi Błyskawicy, wyjątkowo opinie wręczamy właśnie tutaj.

Ostatnie zdjęcia, uściśnięcia dłoni, wręczenie pamiątkowych zawiszowych koszulek i tak rejs się zakończył.

Ten wyśniony, wymarzony na Zawiszy z apetytem na następne….

blog6

© Aleksandra B. Emche

fotografie dzięki uprzejmości Mirosława Olczaka